Można śmiało powiedzieć, że wraz z upływem lat stałam się kobietą bardzo wymagającą. Moje młodzieńcze nawyki, takie jak stosowanie szamponu 2w1 i tanich balsamów nawilżających odeszły w niepamięć. Sukcesywnie poszukiwałam bardziej profesjonalnych rozwiązań.
Dzięki pracy którą wykonuję, miałam szczęście wypróbować wiele kuracji sygnowanych hasłem „odmień swoje codzienne życie” i nawet z kilu z nich korzystam do dziś. Lifting Fall in The Volume to właśnie jedna z nich.
Lifting rzęs to kuracja, którą wykonuje się w mniej niż godzinę i stanowi ona rewelacyjną alternatywę dla staroświeckiej ondulacji rzęs. Mogę stwierdzić z cała pewnością – jest to zdecydowanie lepsza metoda!
Trwała ondulacja sprawiała, że moje długie rzęsy zaczęły wyglądać na krótkie, efekt po liftingu jest tego zupełnym przeciwieństwem.
W trakcie zabiegu kosmetyczka podnosi rzęsy na silikonową podkładkę przylegającą do powieki i nakłada preparat dokładnie na każdą rzęsę, zmieniając w ten sposób ich kształt i dodając objętości. Poniżej możecie zobaczyć jak taki zabieg wygląda od kuchni.
Podczas zabiegu możesz wybrać poziom podkręcenia – mały, średni lub duży. Dla mnie optymalnym rozwiązaniem jest ten drugi, choć najlepiej poradzić się kosmetyczki, ona będzie wiedziała który jest najbardziej odpowiedni dla Twoich rzęs i Twojego typu urody.
Rzęsy pozostają unieruchomione na silikonowej podkładce przez około 30-50 minut (nie jest to bolesne ani nie wywołuje uczucia dyskomfortu). Takie ułożenie w połączeniu z preparatem sprawia, że rzęsy trwale się unoszą.
Po zabiegu moja twarz naprawdę wyglądała inaczej – bardziej promiennie i zdrowo.
Otwarte oko natychmiast zniwelowało oznaki zmęczenia.
Powiedziano mi, że powinnam zrezygnować z makijażu na 24 godziny, ale szczerze mówiąc nawet po tym czasie zupełnie nie czułam potrzeby malowania oczu.
Jestem mile zaskoczona widząc osobę o świetlistym spojrzeniu, spoglądającą na mnie z lustra każdego poranka.